Blog mocno wyhamował tempo, co stanowi widoczny efekt nawarstwiających się w listopadowo-już-niebawem-przedświątecznym okresie obowiązków i osobistych dążeń, których momentami nijak nie potrafię ze sobą pogodzić...
Nadrobię to - obiecuję. W tym celu muszę jednak koniecznie i nie raz przezwyciężyć samego siebie.
Nadrobię to - obiecuję. W tym celu muszę jednak koniecznie i nie raz przezwyciężyć samego siebie.
Jakkolwiek zdawałoby się inaczej, Drogi Czytelniku, każdy z nas stanowi swoją największą trudność życia codziennego, toczącą się w krok przed sobą samym kłodę. Zasłaniamy sobie oczy, by przez palce patrzeć, a nie widzieć. Stwarzamy sobie lęki i fobie z mylnych bądź niepełnych wyobrażeń o świecie. Pozwalamy sobie na bierność ciała i umysłu "tylko jeden raz", a potem drugi i trzeci... Bywa, że lenistwo aż huczy i wstrząsa wszelkimi ambitnymi planami w posadach. Ambitne plany mają to do siebie, że bez mocnego i pewnego podparcia runą przy pierwszym wstrząsie.
Możemy wymawiać się zdaniem ogółu, przewrotnymi ideami, czy niepomyślnym losem i ingerencją sił wyższych. Jednak ostateczna decyzja i wola działania zawsze płynie od nas samych. Wola przemawia w każdym pojedynczym geście i najdrobniejszej czynności - każda z nich, jeśli tego zechcemy, będzie częścią wielkiego planu. Wszystko wpływa na wszystko, a wszystko to przecież tak wiele.
"Niemożliwe, my tacy słabi i nieudolni..."
Bzdura!
Prawda w oczy kole, Drogi Czytelniku. Kole w oczy, żebyś je otworzył.