Wewnętrzny czas mi podjąć trud
Przez śniegi brnąć i piaski
I kopią kruszyć gnuśnych wrót
Podwoje w drobne drzazgi
Jak gwiazda jasny w głowie cel
Lecz myśli mam dwojakie
Bo serce woła "rządź i dziel"
A rozum "tyś nie ptakiem
By w mig dolecieć tam gdzie chcesz
Dłuższej potrzeba drogi
Leniwy drzemie w tobie zwierz
I duch jeszcze ubogi"
Natężam wzrok głęboki wdech
Spoglądam w przyszłość raźnie
Podsyca ogień życia miech
W mej kuźni wyobraźni
Wykuwam kopię - tęgą broń
Co jednym zdolna sztychem
Gdy tylko ujmę ją w swą dłoń
Nienawiść gniew i pychę
Zniweczyć skruszyć w drobny proch
To święte jej zadanie
Co złe - pochwycić zawrzeć w loch
Lub skazać na wygnanie
Aż w lemiesz się przekuje stal
Gdzie las nad bystrą wodą
Spojrzenie znów skieruję w dal
Ku następnym przygodom
Wewnętrzny czas mi podjąć trud
Dni nowych witać brzaski
Aż wreszcie szczątki gnuśnych wrót
Zastąpi brama łaski.
25.03.2014 r.
wtorek, 25 marca 2014
O wewnętrznej walce I
Drogi Czytelniku, dzisiaj opowiem Ci historię pewnego chłopca.
Chłopiec był bystry, ciekawy świata i lubiany przez koleżanki i kolegów; przenosiny do nowej klasy nie zmieniły tego stanu rzeczy.
Któregoś dnia na lekcji uczniowie przygotowali kartki z naklejonym pośrodku własnym zdjęciem - następnie dzieci miały za zadanie napisać na tych kartkach pozytywną cechę, którą widzą w każdym z właścicieli. Chłopiec też taką przygotował i ruszył do uzupełniania pozostałych "charakterystyk". W klasie zapanował naturalny pracowity chaos.
Po zakończeniu ćwiczenia nadeszła pora przedstawiania prac przez nauczycielkę. Najpopularniejsze było słowo "fajny", potem "miły" czy "silmy", czasem "mądry", z rzadka coś innego. Nie obyło się jednak bez komentarzy negatywnych ze strony dzieci, których zasób słownictwa cech pozytywnych wyczerpywał się na wyżej wymienionych.
Chłopiec, ku swemu zasmuceniu, przeczytał na swojej kartce "słaby", napisane kilkukrotnie przez kolegów.
Mijał czas, dzieci dorastały - cóż na to poradzić?
W kolejnych klasach szkoły podstawowej chłopiec zainteresował się nie tylko matematyką i naukami przyrodniczymi, ale także sportem: stawiać przed sobą cel i dążyć do niego - cudowne! Angażował się szczególnie w biegi długodystansowe, trenował swoją siłę i wytrzymałość, brał nawet udział w zawodach. Czy robił to z chęci udowodnienia kolegom, że się mylili? Może, ale naprawdę jego największym przeciwnikiem był on sam.
Na przerwach oprócz gry w "zochę", "ganiaka" i "tazo" panować zaczęły także brutalna gra w "monetę" i siłowanie się na rękę, co chłopiec jako wielkie wyzwanie, polubił najbardziej.
Po czterech latach, pod koniec szkoły, chłopiec pokonał w siłowym pojedynku ostatniego klasowego "mistrza", udowadniając tym sobie i pozostałym, że już nie jest więcej "słaby".
Jaki płynie morał z historii chłopca?
To mógł być każdy z nas, naprawdę. Ważne, by znać swój cel i pewnie do niego zmierzać - reszta ułoży się przy okazji.
Istotne, by wierzyć w siebie i mieć nadzieję, która jak określiła prof. de Walden-Gałuszko, jest "szansą na spełnienie się najmniejszych dobrych oczekiwań większych od zera."
Należy także mieć dosyć dziurawą pamięć, osobliwie w kwestii doznanych krzywd. Zapalczywość prędzej lub później rujnuje największe dzieła.
Koniecznie trzeba zachować szacunek wobec oponentów, w tym, o czym często się zapomina, wobec siebie.
Takiej gorliwej i pokornej wewnętrznej walki życzę Ci dziś, Drogi Czytelniku.
sobota, 1 marca 2014
Unde ...?
Czasem zastanawiam się, czy to świat w ciągu tych kilku lat tak istotnie się zmienił, czy to ja spostrzegam więcej niż kiedyś. Może jedno i drugie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)