środa, 30 lipca 2014

O trudnej historii

Mój naród ma niewątpliwie trudną przeszłość; również tę niedawną. Pamiętają ją ludzie starsi, bo to ich młodość, którą żyć i wspominać jest świętym prawem każdego człowieka. Wspominają i odgrzebują ją mężowie stanu, lecz raczej dla własnych, zaborczych celów: to jest historia  n a s z a , a to  w a s z a , MY staliśmy  t u t a j , a WY byliście wtedy  t a m . Ot, nic innego: przeżuwanie i mielenie faktów na lekkostrawną papkę przez bezzębne gęby... Wiecznie pretensje i wypominanie czegoś, co było - tymczasem perspektyw i pomysłów na przyszłość brak.

Porykiwania i swąd przeżuwaczy są nie do uniknięcia dla ludzi młodych, którym historia jest coraz bardziej obca - bo mają już dość,  n i e  c h c ą  jej znać! Miast słusznych powodów do dumy - wieczne swary i kłótnie, kto i kiedy był lepszy i "prawszy". Dla nich perspektywy wyglądają na jasne, choć obie żałosne: przyłączą się - lub się odłączą, pozostając wiekuiście obojętnymi wobec spraw narodu polskiego.

Tak też starość dusi się w rondlu we własnym sosie przeszłości, a młodość ulatuje spod przykrywki daleko pod kuchenny okap. 

Pytanie brzmi: kto dokończy potrawę?