czwartek, 10 października 2013

O przyrodzonej ciekawości

"Nie mam żadnych szczególnych uzdolnień. Cechuje mnie tylko niepohamowana ciekawość."
A.Einstein


Wracałem do domu główną ulicą w obrębie na potęgę rozkopanej i odnawianej właśnie gliwickiej starówki. Przy znakach ostrzegawczych budowy kręcił się chłopiec, ze wzrokiem wpatrzonym w ziemię. Chodził dookoła słupka niczym roztargniony filozof, aż wreszcie przykucnął - i podniósł z chodnika upatrzoną ulotkę. Ze swym znaleziskiem w ręku oddalił się, przyglądając mu się badawczo.

Pierwsza myśl:
"Dziwne teraz te dzieci. Pewnie zaburzenie jakieś..."

Myśl druga:
"...a może dostrzegł tam coś, czego ja nie potrafiłbym zobaczyć?"

I pozazdrościłem chłopcu, może nie ulotki, lecz przyrodzonej ciekawości, której nic jeszcze nie zdążyło mu przyćmić.

O pisaniu

Wniosek dnia: na przekór mądrości Salomona niezależnie od tego, czy pisze się dobrze, czy nie - pisać  d u ż o. 
Choćby jeden trafny wiersz w miesiącu daje poecie już 12 tekstów na rok - w przeciwnym razie jakże wiele inspiracji może ulecieć bezpowrotnie w niedostępne wymiary świadomości..!

czwartek, 26 września 2013

O obowiązku względem siebie

"- Czy wpływ pański jest istotnie taki zgubny, lordzie Henryku? Taki zgubny, jak twierdzi Bazyli?
- Dobry wpływ wcale nie istnieje, panie Gray. Ze stanowiska naukowego każdy wpływ jest niemoralny.
- Czemu?
- Bo wywierać na kogoś wpływ znaczy to samo, co obdarzać go swoją duszą. Człowiek taki nie posiada już wówczas własnych myśli. Nie pożerają go własne namiętności. Cnoty jego nie należą już do niego. Nawet jego grzechy, jeśli w ogóle grzechy istnieją, są zapożyczone od kogoś innego. Staje się on echem cudzej melodii, aktorem roli nie dla niego napisanej. Celem życia jest rozwój własnej indywidualności. Dać wyraz własnej swej naturze - oto nasze zadanie na ziemi. W naszych czasach człowiek odczuwa obawę przed sobą samym. Zapominano o najwyższym obowiązku, o obowiązku względem siebie. Oczywiście ludzie są dobroczynni. Karmią głodnych, odziewają żebraków. Ale własne ich dusze marzną i cierpią głód. Ludzkość straciła odwagę. Może nie miała jej nigdy. Obawa przed społeczeństwem, na której opiera się moralność, obawa przed Bogiem, będąca tajemnicą religii - oto dwie potęgi, które nami rządzą. A jednak...
- Dorianie, proszę cię, zwróć głowę nieco na prawo - rzekł malarz, który całkowicie zatopiony w pracy zauważył tylko, że twarz chłopca przybrała wyraz, jakiego nigdy przedtem u niego nie widział."

Oskar Wilde, Portret Doriana Graya

niedziela, 11 sierpnia 2013

Tworzyć człowieka

"(...) A człowieka można tworzyć tylko w męstwie, wierze i nadziei.
Słowem - jest się człowiekiem tylko dzięki temu, że się zdobywa na tę krztę romantyzmu w życiu. Romantyzmu, który pozwala człowiekowi skakać w coraz to nowe przygody, nieustannie zaprzeczać swojemu dotychczasowemu sybarytyzmowi czy wkorzenieniu w świat. Człowiek, który jest w ekstazie, w wyjściu z siebie, który traci siebie po to, aby zyskać siebie, ten człowiek wyzwala z siebie trzy stany: wiary, nadziei i męstwa. I dzięki tym stanom odzyskuje siebie. Bo jest się naprawdę człowiekiem tylko dzięki wierze w coś, tylko dzięki nadziei i tylko dzięki odwadze."
ks. Józef Tischner, Nadzieja czeka na słowo. Rekolekcje 1966 - 1996

czwartek, 11 lipca 2013

O fantastyce

- A Lema pan czytał? Stanisław Lem.
- Nie. Słyszałem tylko o nim.
- On uprawia gatunek: sajęsz fikszyn. Nauka fikcyjna. Opisuje życie na innych planetach i życie na Ziemi, ale w przyszłych czasach. Wybiega daleko myślami naprzód.
- To musi być bardzo ciekawe. Każdy jakoś tam wybiega myślami naprzód. Ale nie wiem. Nie bardzo mnie ciągnie do czytania tego. Kiedy ja myślę o przyszłych czasach, o tych po roku dwutysięcznym i dalej, to nie podoba mi się to, co widzę. Ja mam przyjaciela. Bruno ma na imię. On mówi tak: Ludzi coraz więcej, a człowieka coraz mniej. I ja widzę, że tak będzie w przyszłych czasach. Już teraz tak zaczyna być. Już się widzi tego początki. Ludzi coraz więcej, a człowieka coraz mniej.
E. Stachura, Siekierezada albo Zima leśnych ludzi

niedziela, 16 czerwca 2013

"To, co daje nam szczęście..."

"To, co daje nam szczęście, nie jest fikcją."
Nie może nią być.
Przeczytałem - i uwierzyłem.

O powrotach z daleka

Nierzadko umysł, rwany prędkimi porywami momentalnej chęci poznania pewnych a nie innych rzeczy, błądzi po bezkresnych obszarach (nie)świadomości - to, co niezrozumiane w porę i z powszedniego pędu nie zapisane w podręcznej papierowej pamięci, przepada niczym drogocenny pierścień upuszczony przypadkowo przez spragnionego podróżnika w czarną otchłań studni.
Było wiele do opisania - nie przeczę. Sporo umknęło - owszem, żałuję. 

Życzę sobie, bym od tej pory był doskonalszym łowcą; bym był zdolny nareszcie przejść raz jeszcze obrzęd mentalnej dojrzałości: pójść samotnie w gąszcz samopoznania. Bym potrafił wyżywić się i przetrwać dzięki temu, co myślą uchwycę i złapię, usidlę - znaczy zrozumiem. Bym niczym myśliwy na sile swych rąk i chyżości nóg, polegał na własnej głowie i mocy ducha.
W gruncie rzeczy, to nie pierwszy, nie ostatni raz - przecież lubię takie powroty z daleka.

środa, 6 marca 2013

Gorsza od grypy

"Boimy się wirusa grypy, wirusa wściekłych krów, a nie boimy się bakcyla nienawiści, jaki wokół nas krąży. Nieraz człowiek pobożny, religijny, ma w sobie tyle złości. Jest zarażony. (...)"
ks. Jan Twardowski

Dlaczego ludzie krzyczą na siebie w gniewie i zazdroszczą, kryją wzajemne urazy, ciało i duszę znieważają, i wybaczać też nie są skłonni?
Dlaczego ludzie, których mijam na ulicy, krzyczą w gniewie i zazdroszczą sobie, dla siebie nawzajem mają tylko brzydki bukiet czerstwych uraz, szkodzą na ciele i duszy, i odwykli od wybaczania?
Dlaczego krzyczymy cali czerwoni na twarzy, a wewnątrz gnijemy z zazdrości, urazy i niechęć serwujemy sobie z szybkością fast-fooda, by ciało i duszę nieprzyjaciela pognębić, nigdy przenigdy mu nie wybaczywszy?
Dlaczego, pytam, dlaczego krzyczę, zazdroszczę, chowam urazę, niszczę swoje i cudze ciało i duszę, czemu nie wybaczam?!

Może za kilkaset lat uda się opanować wszelkie choroby zakaźne, zahamować procesy starzenia, nowotworzenia, nawet choroby cywilizacyjne, by sięgnąć po wieczną młodość.
Wtedy apogeum osiągnąć może pandemia nienawiści: ludzkość chwyci za "bomby, miny, karabiny, czołgi" - i znów będzie jak dawniej.

Nie ma czasu do stracenia - to stan wyjątkowy! Należy podjąć profilaktykę na szeroką skalę. 
Sęk w tym, że sami dla siebie jesteśmy tu lekiem i leczonym, terapią i poddawanym terapii. Szczepionką, szczepiącym i szczepionym jesteśmy wobec prawdziwie śmiertelnej choroby naszych czasów - nienawiści.

środa, 20 lutego 2013

Z okna pociągu

Z okna pociągu dostrzegam Śląsk. Miasta zawiewane przez śnieg i bezlitosny wiatr ukazują się i znikają niczym w nocnym seansie slajdów. Pociąg sunie po przysypanych świeżym puchem torach; kolejne obrazy mają swoje pięć sekund za szarą szybą wagonu.
W szybie poruszyło się moje odbicie. Spoglądam - oprócz mnie i rzędu opustoszałych w drodze miejsc siedzących nie ma tam już nikogo. Zmęczone oczy zdają się witać ze swoimi rzeczywistymi odpowiednikami. Włosy w nieładzie, lecz komu to przeszkadza w pustym wagonie, zwłaszcza że znów o tej porze? Ubranie zaś byle-jakie, byle-ciepłe. Mróz nie oszczędza modnych, zatem ja niewątpliwie nie z tych. Policzki i broda najwidoczniej są w niepodlegającym zawieszeniu broni konflikcie z maszynką do golenia. Uśmiecham się ustami, nie oczami, i to jakoś tak połowicznie, bo w głąb siebie.
Myślę wtedy o przyczynach faktu, dlaczego wyglądam jak wyglądam i czy to, co robię teraz, kiedy tak sobie wyglądam jak wyglądam nie jest aby przypadkiem skutkiem tego, co robię, kiedy wyglądam jak wyglądam, i rozumiem, że przyczyną tego, że wyglądam jak wyglądam, jest w zasadzie to, czym aktualnie się zajmuję. Uśmiecham się półgębkiem. To powód do dumy.
Oślepiają mnie światła reklam centrum handlowego. Już na miejscu? Ile ciekawych slajdów mnie ominęło; ile scen, i ujęć, ile obrazów wykadrowanych należycie w czasie i przestrzeni przez okno wagonu... To jak pójść do kina i gapić się w popcorn.
Nie przypuszczałem tylko, że popcorn będzie miał moją twarz.
Cóż.
Jestem na miejscu.

piątek, 25 stycznia 2013

W stylu wolnym I

Oczy się kleją
i książka na bok
Uczyć się - słabo
Bo
Rzeczy zbyt szybko się dzieją
Szaleją
ludzie w nieładzie
W grudzie
błotnistym śniegu po kostki
Jakie stąd wnioski
Płyną?
Wszyscy przeminą
Za jedną czy różną przyczyną
Czyją to winą?
Moją?
Że oczy jak w słup mi stoją,
a pióro drga wartko nad kartką
Kokardką
wywiąże się dzień, nim spłynie
Mój czas ku w/w przyczynie
Oby nie!
A zresztą
co zmieni się w tej sytuacji
Wysiadam na stacji
i bilet sprzedaję żegnając się z resztą
No weź to!
Stop życiu na kredyt
Oj proszę
Od biedy to wtedy za grosze
Od kiedy to to życie prostsze
I w głowie jak w koszu noszę
Co tylko jest moje
Jak podest gdzie stoję
Podwoje
Przekroje wzdłuż-wszerz diagonalne
Projekcje astralne
Totalne
Najmniej przy tym wszystkim realne
promienie upalne
i lato dokoła
Nie słyszę z oddali
Więc w trawie się walnę
Bo mogę - bo nikt nie woła
Do czoła
przystawiam ziemię jak okład
Jest tym co dla żeglarza pokład
Ster myśli obieram
na fale nacieram
Cholera
Wiatr zmyla wiatr kusi
i każe wybierać
i dusi
Leć do mamusi!
Zapomnij
że ludzie są tacy ułomni
Bezradni
I wietrze powietrze ukradnij
Zamieszaj i spal to w saletrze
Uleci do góry jak cietrzew
Spokojnie
Powojnie
Ogrodu krajobraz się ściele
Po wojnie
z zimowym marazmem odżywa przyroda
Nie szkoda ogroda
bo w kwietnych zawodach
Startują konwalie kaczeńce
Słów więcej
By trzeba by ująć by ryby na niby
Bo w stawie pobliskim by ryby pływały
gdyby by staw nie byłby zamarzł był cały
Stąd biedne ryby-by bez głosu i życia
Z ukrycia
wychyla zieloność
Oplata mnie pnącze
Gdy ciało me w kącie ogrodu drzemiące
już łapie promienie
Już taje przyjemnie
już pragnie pazernie
i drętwi niezmiernie
I słów wiele padło.
Coś na mnie usiadło!
Błe, cóż za widziadło
tak wstrętnym się zdaje
Chwileczkę
Przystaje
wyciąga niezgrabną łapeczkę
Troszeczkę
Unosi leniwie powieczkę
I gapi się gapi
a ja - też się gapię
Gapimy się gapi-
my?
zaraz już łapię
Po brodzie się drapię
(nie, wcale nie capiej!
choć bardzo daleko do macho)
Trybiki fukroczą
Dym bucha z komina
I uszy rozkmina wygina
pomysły wciąż kroczą
Aż pociąg na stacji staje
poznaję
To myśl co kazała mi zacząć
Bo kartka wciąż pusta
i marszczę swe usta
w grymasy
-gibasy
(Na wczasy!)
Hałasy
aż uczyć się słabo
Więc buch książka na bok
a losu koleją
znów oczy się kleją.

niedziela, 6 stycznia 2013

... Nowego Roku

Zaskoczyło mnie mocne wejście w nowy rok.
Z czasem wszystko się jakoś poukłada, tak że trudno będzie zdać sobie sprawę, że kiedykolwiek było inaczej. 
To zwykle tak działa.


Ani nam witać się ani żegnać żyjemy na archipelagach
A ta woda te słowa cóż mogą cóż mogą książę
Z.H.