środa, 20 lutego 2013

Z okna pociągu

Z okna pociągu dostrzegam Śląsk. Miasta zawiewane przez śnieg i bezlitosny wiatr ukazują się i znikają niczym w nocnym seansie slajdów. Pociąg sunie po przysypanych świeżym puchem torach; kolejne obrazy mają swoje pięć sekund za szarą szybą wagonu.
W szybie poruszyło się moje odbicie. Spoglądam - oprócz mnie i rzędu opustoszałych w drodze miejsc siedzących nie ma tam już nikogo. Zmęczone oczy zdają się witać ze swoimi rzeczywistymi odpowiednikami. Włosy w nieładzie, lecz komu to przeszkadza w pustym wagonie, zwłaszcza że znów o tej porze? Ubranie zaś byle-jakie, byle-ciepłe. Mróz nie oszczędza modnych, zatem ja niewątpliwie nie z tych. Policzki i broda najwidoczniej są w niepodlegającym zawieszeniu broni konflikcie z maszynką do golenia. Uśmiecham się ustami, nie oczami, i to jakoś tak połowicznie, bo w głąb siebie.
Myślę wtedy o przyczynach faktu, dlaczego wyglądam jak wyglądam i czy to, co robię teraz, kiedy tak sobie wyglądam jak wyglądam nie jest aby przypadkiem skutkiem tego, co robię, kiedy wyglądam jak wyglądam, i rozumiem, że przyczyną tego, że wyglądam jak wyglądam, jest w zasadzie to, czym aktualnie się zajmuję. Uśmiecham się półgębkiem. To powód do dumy.
Oślepiają mnie światła reklam centrum handlowego. Już na miejscu? Ile ciekawych slajdów mnie ominęło; ile scen, i ujęć, ile obrazów wykadrowanych należycie w czasie i przestrzeni przez okno wagonu... To jak pójść do kina i gapić się w popcorn.
Nie przypuszczałem tylko, że popcorn będzie miał moją twarz.
Cóż.
Jestem na miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz