"Filozofem jest ten, kto musi uleczyć w sobie wiele chorób umysłu, nim zdoła dotrzeć do pojęć zdrowego rozsądku."
Ludwig Wittgenstein
Mówi się, że jaki początek nowego roku, taki cały rok. Wolałbym jednak, aby to powszechne powiedzenie okazało się być jedynie ludowym frazesem...
Wyobraźcie sobie, że dzień po dniu, a w zasadzie noc po nocy nawiedzają Was dwa sny; obydwa dotyczą sprawy, która co i rusz powraca, nieubłaganie nurtując zmęczoną głowę.
Pierwszej nocy rzecz dobiega końca - co prawda nie po mojej myśli, ale najważniejsze, że wszystko jasne. Smutno, ale prawdziwie. Jednak budzę się - powrót do niedokończonej rzeczywistości.
Druga noc przynosi sen o nagłym, wprost przeciwnym, bo pomyślnym rozwiązaniu. Szczęście i spokój... pozorne, do czasu przebudzenia. Równie nagłe oprzytomnienie i powrót do rzeczywistości.
Egzystencja pomiędzy jednym a drugim snem, których i tak nie pragnie się oglądać, bo ani we śnie, ani na jawie nie przynoszą szczęścia - i nic poza tym.
Cała nadzieja w sesji, która niebawem twardo przytrzyma mnie przy ziemi - inaczej chyba bym zwariował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz