W sobotę 11 października 2014 r. przekazałem w dobre ręce mojego następcy drużynę harcerską; miałem ją zaszczyt prowadzić przez ponad pięć lat. Była to dla mnie niesamowita, wspaniała przygoda, którą zapamiętam na całe życie. Z harcerskim działaniem jeszcze nie zamierzam się żegnać, niemniej jednak taki punkt zwrotny jest właściwym momentem na odkurzenie czegoś z twórczości własnej: wiersza, a właściwie cyklu utworów poświęconych Prawu Harcerskiemu. Wiersze opatrzyłem zbiorczym tytułem "Na Prawo patrz" i nie miały dotąd okazji ujrzeć światła dziennego w oficjalnej publikacji.
Utwór dedykuję wszystkim druhom, z którymi dane mi było współpracować, którzy działają bądź działali w 14 Gliwickiej Drużynie Harcerskiej "Szarotka" - drużynie, z którą, choć nie jestem już drużynowym, mam nadzieję przeżyć jeszcze niejedną wielką harcerską przygodę.
Preludium
Strwożony
małoletni chłopiec idzie niepewnym krokiem przez ciemny gęsty mieszany las. Nie
idzie sam. Prowadzi go zastępowy – prawdziwy leśny wyga, chłopak obyty w
trudach obozowego życia. Na twarzach obu chłopców nikłe światło gwiazd coraz
bardziej ustępuje miejsca jasnemu odblaskowi płonących na polanie bierwion.
Wokół ognia stoją już wszyscy – cała rada drużyny. Pośrodku, po przeciwnej
stronie ognia wznosi się, taka jakaś przez ten płonący żywioł straszna i
majestatyczna, postać drużynowego. W dłoni wodza co i rusz błyska coś srebrno.
Chłopiec jąka
się. Jest mu zimno.
„Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę
Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym Prawu Harcerskiemu.”
Pamiętaj tę
noc, chłopcze. To naprawdę ważna chwila.
Na Prawo patrz
I
- Do słów
przysięgi powstańcie!
- Czuwaj, druhu
komendancie!
Ślubuję na twoje ręce
Jak w żołnierskiej piosence:
Wierności Ojczyźnie dochować,
Sumiennie spełniać rozkazy,
Nie łamać danego słowa
I
wrogie przyjmując razy
Nie bać się z życia ofiary –
Będąc kamieniem na szaniec,
Chwycę mych druhów za bary
I barykada powstanie.
Ślubuję bronić tajemnic,
Wytrwale pełnić mą służbę,
Na mękach ja nie powiem nic,
Na złą czy na dobrą wróżbę,
Jak w żołnierskiej piosence.
Jednostka – drobiazg i szczegół,
Lecz wkrótce będzie nas więcej
Stojących w szarym szeregu.
II
W klasie trwa lekcja. Panuje
cisza.
Uczniowie piszą. Temat: Zawisza.
Rzekł nauczyciel: „Kto o nim
słyszał?
Kim był jegomość mianem Zawisza?”
Słychać jedynie gdzieś chrobot
myszy.
Nikt z uczniów nie wie nic o
Zawiszy.
„Jak to? Nie wiecie? Czy ktoś
mnie słyszy?
Ach… sam opowiem o tym Zawiszy!”
„Rycerz z Garbowa…”, zaczął wśród
ciszy.
„W Europie znano imię Zawiszy.”
Lecz o legendzie nikt nic nie
słyszał,
Gdy słynne słowo dawał Zawisza…
W kraju, gdzie króla pożarły
myszy,
Zjadły też pamięć o dzielnym
Zawiszy.
III
Hej-ho! gdyśmy wypływali
W szarosiwą mglistą dal,
Niósł robotnik kawał stali
(Kaleczyła palce stal!)
Heja! łódź-my zawrócili
– Pomóc chłopu było trza,
Bo harcerze – ludzie mili
Pomagają, gdzie się da!
Gdy coś trzeba pomalować,
Czy naprawić, przynieść coś,
Wsadzić drzewo, dom zbudować…
Maluj, czyń, sadź, buduj, noś!
Heja-ho! wyczyniać psoty,
Działać jak w zegarku kwarc.
Nas zagrzewa do roboty
Energiczne shantie-harc!
IV
- Hello, bracie skaucie!
Powiedz, my dearest,
Co cię
sprowadza do naszych stron?
- Hi, przyjacielu!
Powiem ganz sicher,
Że to wasz local polish bon-ton.
- Bon-ton, powiadasz?
Ja nie
rozumiem…
Verstehe
nicht i don’t understand.
- Oh,
polish brother,
I’m only joking.
Tylko się
zgrywam, to taki wkręt.
- Ach, w lot pojąłem
Ich
hab’ verstanden.
Wszystko
rozumiem, I clearly see…
- Mój bracie harcerzu,
Wszystkiego
dobrego
Ci życzę w
rocznicę urodzin Bi-Pi!
- Dziękuję, thanks a lot,
Vielen dank, bracie.
Czy kiedyś
mówiłem, żeś dla mnie jak brat?
- That’s
obvious, my brother,
My braćmi poniekąd
Jesteśmy
duchowo od ponad stu lat.
V
Przez miasto
szedł rycerz, waleczny i prawy,
Bohatersko
kroczył pośród ulic, bram
I choć oddał
zbroję mistrzom do naprawy,
Zachwycał,
rycersko postępując sam.
Budził
respekt, idąc w swym hełmie i z kopią,
Miał też
podkomendnych – trzech wojów na schwał,
Wierzył, że mu
godło na złoto przetopią,
Gdy sięgnie ad astra, tak że podziw brał.
Rycerzem był
Maciek, miał lat jedenaście,
Kopią była
laska, hełmem był beret,
Miał swój
własny zastęp, godło – Krzyż Harcerski,
Zbroję-mundur
włoży – mama zszyje wnet.
VI
Ach, cóż
wspanialszego, niż leżeć na łące!
Spytasz
„dlaczego?” – odpowiem ci tak:
Złóż głowę na
maku, a dłoń na poziomce,
Poziomkę
uściskaj i pocałuj mak.
Bo cóż, gdy
kłąb pary tak wniebowstępuje,
Że w chmury
się piętrząc, przyciąga mój wzrok,
Że kusi i
nęci, i kształty formuje:
To żaba, to
baba, tu ryba, tam smok.
I cóż jest
lepszego, niż trawy muśnięcie,
Niż kwiat,
korzeń, liście, łodyga i strąk.
Zielono i
święcie – istne wniebowzięcie.
Ach, cóż
wspanialszego, niż leżeć wśród łąk!
VII
Pobudkę grać – –
Pobudka, pobudka
wstać!
Choć człowiek
zmęczony wstaje –
Chce spać – a
trąbka spać nie daje,
Bo krótko po
pianiu koguta –
„Przed namiotami
zbiórka,
Jedna minuta!”
Jak nie – to
start!
„Mundurowy!”
I krnąbrny harcerz z głowy,
Wszak taki alarmu jest wart.
Gdy w kąpielowym
zwija się jak foka,
Dawaj mu, kadro,
rynsztoka!
Zapnij mundur, zawiąż buty,
Weź ręcznik i pastę do zębów i koc,
Bieliznę i śpiwór… Nie stój jak kloc!
Masz trzy minuty!
Spakuj, moja rada taka…
„Druhu,
Coś wolno ci idzie w tym tempie ruchu.
Piętnaście minut
na ewaka!”
O nie!
Cały zastęp
wzywa boskiej pomocy
I klnie.
Na nic tu zda
się pomoc Boża.
„Za te
przekleństwa – godzina na p-poża!”
Zastęp załamany
zgina się wpół…
Lecz posłusznie już kopie dół.
„Alarmy – myśli
kadra – to niełatwa sprawa
– Chciałoby się
biegać,
pakować,
nalegać,
błaznować,
a
trzeba je dawać.”
VIII
1) „Nawet w problemach gwiżdże skaut”
– Tak Robert Baden-Powell rzekł.
Pamiętaj o tym, gdy na aut
Ucieknie twego życia bieg.
Ref. Gwiżdż, gwiżdż śmiało na problemy,
Garść humoru włóż w kieszeń co dnia,
Poradzisz sobie – oboje to wiemy,
Więc uśmiechaj się, ile się da!
2) Gdy otoczymy
ogień w krąg,
Nocą harcerski zabrzmi śpiew,
Popłyną baśnie starych ksiąg,
Wszystko złe zniknie pośród drzew.
3) Bo każdy,
kto harcerzem jest,
(W tym właśnie sęk i główny wic)
Ma moc zmian świata – prosty gest:
Uśmiech, co nie kosztuje nic.
IX
Ping
Brzdęk
Brzęczy kasa.
A gdzieś tam
harcerze siedzą po lasach,
W terenie robią
grę.
Jęk
Ach!
(Dla dorosłych ludzi dźwięki
nieodpowiednie)
Na giełdzie krach.
A gdzieś tam
harcerze w miłych snach
Na ciszy
poobiedniej.
–
– –
Światowy kryzys.
A gdzieś tam
harcerz mówi „o, Dżizys…”
I, zmuszony okolicznościami,
Idzie pakować siatki
Z zakupami.
X
Pewien harcerz spod Warszawy,
Znudzony już przez zabawy,
Zmienić chciał front harcowania,
Więc się zabrał za badania.
Wzbudzał respekt i uznanie,
Lecz gdy postawił pytanie
„Czy ma coś z harcerza żul?”,
Każdy przestał mu dowierzać.
„Może to harcerz old-school?” –
Rzekł, bo dojrzeć chciał harcerza.
Poszedł na zwiad terenowy,
Gdzie zatonąłby w pomysłach.
By nie zgubić myśli z głowy,
Siadł nad brzegiem rzeki Wisła,
Pisał zwięźle, bez ogródek,
Czasem drapiąc się w podbródek:
Tramp, włóczęgą miejskim zwany,
Za harcerza być nie może,
Mimo podobieństw, uznany.
Choć też spędza czas na dworze,
Choć wyglądem przypomina
Tłum harcerzy po biwaku
I pogodna jego mina,
Pomimo dobytku braku.
Żul alkoholem się raczy,
Papierosy chętnie pali,
Czego sobie nie wybaczy
Harcerz z wolą jak ze stali
I z podejściem rozsądkowym…
Zakończył badacz wpół zdania.
Próżno szukał wniosków nowych,
Wrócił więc do harcowania.
Już harcerza spod Warszawy
Nie nudziły harc-zabawy.
6.03.2010 r.