środa, 22 października 2014

Walden

Parrhesist ma już ponad trzy lata i skromne ponad 1000 odsłon. 
Z tej okazji podzielę się z Tobą, Drogi Czytelniku, zbiorem mądrości, które wynotowałem z przepięknych esejów Henry'ego Davida Thoreau pt. "Walden, czyli życie w lesie". W tych cytatach znajduję często siłę i motywację, by "żyć pełnią życia i wysysać z niego całą kwintesencję" - może pewnego razu pomogą także Tobie?


czwartek, 16 października 2014

O sile pieniądza


W 1919 roku Ludwig Wittgenstein rozdzielił swój majątek pomiędzy brata i siostry. Gdy spytano go, czemu chcąc pozbyć się funduszy nie przeznaczył ich na wsparcie ludzi biednych odparł: pieniądze są złem, ofiarowując je bogatemu rodzeństwu wyrządziłem im stosunkowo niewielką krzywdę. Nieobcy był mu widocznie mechanizm zamroczenia człowieka przez bogactwo, który tak celnie przedstawił Kapuścińskiemu jego rozmówca E. w Cesarzu:

"(...) czy pan wie, co to znaczy pieniądz w kraju biednym? Pieniądz w kraju biednym i w kraju bogatym są to dwie różne rzeczy! Pieniądz w kraju bogatym jest papierem wartościowym, za który na rynku kupuje pan towary. Jest pan po prostu nabywcą, nawet milioner jest tylko nabywcą. Może on nabywać więcej, ale pozostaje on jednym z nabywających i tylko nim. A w kraju biednym? W takim kraju pieniądz to wspaniały, gęsty, odurzający, osypany wiecznym kwiatem żywopłot, którym odgradza się pan od wszystkiego. Przez ten żywopłot pan nie widzi pełzającej biedy, nie czuje smrodu nędzy, nie słyszy głosów dochodzących z ludzkiego dna. Ale jednocześnie pan wie, że to wszystko istnieje, i odczuwa pan dumę z powodu swojego żywopłotu. Pan ma pieniądze, to znaczy, pan ma skrzydła. Pan jest rajskim ptakiem, który budzi podziw. Czy może sobie pan wyobrazić, żeby w Holandii zebrał się tłum ludzi oglądać bogatego Holendra? Albo w Szwecji, albo w Australii? A u nas - tak. U nas, jeśli pojawi się książę, ludzie pobiegną go zobaczyć. Pobiegną zobaczyć milionera i potem będą długo chodzić i mówić - widziałem milionera. Pieniądz przekształci panu własny kraj w ziemię egzotyczną. Wszystko zacznie pana dziwić - to, jak ludzie żyją, to, o co się martwią, i pan będzie mówić: nie, to niemożliwe. Pan zacznie coraz częściej powtarzać: nie, to niemożliwe. Bo pan będzie już należał do innej cywilizacji, a pan przecież zna prawo kultury - że dwie cywilizacje nie potrafią się dobrze poznać i zrozumieć. Pan zacznie głuchnąć i ślepnąć. Pan będzie dobrze czuł się w swojej, otoczonej żywopłotem cywilizacji, ale sygnały drugiej cywilizacji będą dla pana tak niepojęte, jakby wysyłali je mieszkańcy planety Wenus. Jeżeli będzie pan miał ochotę, pan będzie mógł stać się odkrywcą w swoim własnym kraju. Pan może stać się Kolumbem, Magellanem, Livingstone'em. Ale ja wątpię, żeby pan miał na to ochotę. Takie wyprawy są niebezpieczne, a pan przecież nie jest szaleńcem. Pan jest już człowiekiem swojej cywilizacji, pan będzie jej bronić i o nią walczyć. Pan będzie podlewać swój żywopłot."
Ryszard Kapuściński, Cesarz

wtorek, 14 października 2014

O wielkiej przygodzie

W sobotę 11 października 2014 r. przekazałem w dobre ręce mojego następcy drużynę harcerską; miałem ją zaszczyt prowadzić przez ponad pięć lat. Była to dla mnie niesamowita, wspaniała przygoda, którą zapamiętam na całe życie. Z harcerskim działaniem jeszcze nie zamierzam się żegnać, niemniej jednak taki punkt zwrotny jest właściwym momentem na odkurzenie czegoś z twórczości własnej: wiersza, a właściwie cyklu utworów poświęconych Prawu Harcerskiemu. Wiersze opatrzyłem zbiorczym tytułem "Na Prawo patrz" i nie miały dotąd okazji ujrzeć światła dziennego w oficjalnej publikacji. 
Utwór dedykuję wszystkim druhom, z którymi dane mi było współpracować, którzy działają bądź działali w 14 Gliwickiej Drużynie Harcerskiej "Szarotka" - drużynie, z którą, choć nie jestem już drużynowym, mam nadzieję przeżyć jeszcze niejedną wielką harcerską przygodę. 
Dziękuję!


Preludium

Strwożony małoletni chłopiec idzie niepewnym krokiem przez ciemny gęsty mieszany las. Nie idzie sam. Prowadzi go zastępowy – prawdziwy leśny wyga, chłopak obyty w trudach obozowego życia. Na twarzach obu chłopców nikłe światło gwiazd coraz bardziej ustępuje miejsca jasnemu odblaskowi płonących na polanie bierwion. Wokół ognia stoją już wszyscy – cała rada drużyny. Pośrodku, po przeciwnej stronie ognia wznosi się, taka jakaś przez ten płonący żywioł straszna i majestatyczna, postać drużynowego. W dłoni wodza co i rusz błyska coś srebrno.
Chłopiec jąka się. Jest mu zimno.
„Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym Prawu Harcerskiemu.”
Pamiętaj tę noc, chłopcze. To naprawdę ważna chwila.


Na Prawo patrz

I

- Do słów przysięgi powstańcie!
- Czuwaj, druhu komendancie!
   Ślubuję na twoje ręce
   Jak w żołnierskiej piosence:
   Wierności Ojczyźnie dochować,
   Sumiennie spełniać rozkazy,
   Nie łamać danego słowa
    I wrogie przyjmując razy
   Nie bać się z życia ofiary –
   Będąc kamieniem na szaniec,
   Chwycę mych druhów za bary
   I barykada powstanie.
   Ślubuję bronić tajemnic,
   Wytrwale pełnić mą służbę,
   Na mękach ja nie powiem nic,
   Na złą czy na dobrą wróżbę,
   Jak w żołnierskiej piosence.
   Jednostka – drobiazg i szczegół,
   Lecz wkrótce będzie nas więcej
   Stojących w szarym szeregu.


II

W klasie trwa lekcja. Panuje cisza.
Uczniowie piszą. Temat: Zawisza.

Rzekł nauczyciel: „Kto o nim słyszał?
Kim był jegomość mianem Zawisza?”

Słychać jedynie gdzieś chrobot myszy.
Nikt z uczniów nie wie nic o Zawiszy.

„Jak to? Nie wiecie? Czy ktoś mnie słyszy?
Ach… sam opowiem o tym Zawiszy!”

„Rycerz z Garbowa…”, zaczął wśród ciszy.
„W Europie znano imię Zawiszy.”

Lecz o legendzie nikt nic nie słyszał,
Gdy słynne słowo dawał Zawisza…

W kraju, gdzie króla pożarły myszy,
Zjadły też pamięć o dzielnym Zawiszy.


III

Hej-ho! gdyśmy wypływali
W szarosiwą mglistą dal,
Niósł robotnik kawał stali
(Kaleczyła palce stal!)

Heja! łódź-my zawrócili
– Pomóc chłopu było trza,
Bo harcerze – ludzie mili
Pomagają, gdzie się da!

Gdy coś trzeba pomalować,
Czy naprawić, przynieść coś,
Wsadzić drzewo, dom zbudować…
Maluj, czyń, sadź, buduj, noś!

Heja-ho! wyczyniać psoty,
Działać jak w zegarku kwarc.
Nas zagrzewa do roboty
Energiczne shantie-harc!


IV

- Hello, bracie skaucie!
Powiedz, my dearest,
Co cię sprowadza do naszych stron?
- Hi, przyjacielu!
Powiem ganz sicher,
Że to wasz local polish bon-ton.
- Bon-ton, powiadasz?
Ja nie rozumiem…
Verstehe nicht i don’t understand.
- Oh, polish brother,
I’m only joking.
Tylko się zgrywam, to taki wkręt.
- Ach, w lot pojąłem
Ich hab’ verstanden.
Wszystko rozumiem, I clearly see
- Mój bracie harcerzu,
Wszystkiego dobrego
Ci życzę w rocznicę urodzin Bi-Pi!
- Dziękuję, thanks a lot,
Vielen dank, bracie.
Czy kiedyś mówiłem, żeś dla mnie jak brat?
- That’s obvious, my brother,
My braćmi poniekąd
Jesteśmy duchowo od ponad stu lat.


V

Przez miasto szedł rycerz, waleczny i prawy,
Bohatersko kroczył pośród ulic, bram
I choć oddał zbroję mistrzom do naprawy,
Zachwycał, rycersko postępując sam.

Budził respekt, idąc w swym hełmie i z kopią,
Miał też podkomendnych – trzech wojów na schwał,
Wierzył, że mu godło na złoto przetopią,
Gdy sięgnie ad astra, tak że podziw brał.

Rycerzem był Maciek, miał lat jedenaście,
Kopią była laska, hełmem był beret,
Miał swój własny zastęp, godło – Krzyż Harcerski,
Zbroję-mundur włoży – mama zszyje wnet.

VI

Ach, cóż wspanialszego, niż leżeć na łące!
Spytasz „dlaczego?” – odpowiem ci tak:
Złóż głowę na maku, a dłoń na poziomce,
Poziomkę uściskaj i pocałuj mak.

Bo cóż, gdy kłąb pary tak wniebowstępuje,
Że w chmury się piętrząc, przyciąga mój wzrok,
Że kusi i nęci, i kształty formuje:
To żaba, to baba, tu ryba, tam smok.

I cóż jest lepszego, niż trawy muśnięcie,
Niż kwiat, korzeń, liście, łodyga i strąk.
Zielono i święcie – istne wniebowzięcie.
Ach, cóż wspanialszego, niż leżeć wśród łąk!

VII

Pobudkę grać – –
Pobudka, pobudka wstać!

Choć człowiek zmęczony wstaje –
Chce spać – a trąbka spać nie daje,
Bo krótko po pianiu koguta –
„Przed namiotami zbiórka,
     Jedna minuta!”
Jak nie – to start!
„Mundurowy!”
     I krnąbrny harcerz z głowy,
     Wszak taki alarmu jest wart.
Gdy w kąpielowym zwija się jak foka,
Dawaj mu, kadro, rynsztoka!
     Zapnij mundur, zawiąż buty,
     Weź ręcznik i pastę do zębów i koc,
     Bieliznę i śpiwór… Nie stój jak kloc!
     Masz trzy minuty!
     Spakuj, moja rada taka…
„Druhu,
     Coś wolno ci idzie w tym tempie ruchu.
Piętnaście minut na ewaka!”
O nie!
Cały zastęp wzywa boskiej pomocy
     I klnie.
Na nic tu zda się pomoc Boża.
„Za te przekleństwa – godzina na p-poża!”
Zastęp załamany zgina się wpół…
     Lecz posłusznie już kopie dół.

„Alarmy – myśli kadra – to niełatwa sprawa
– Chciałoby się
                           biegać,
                                       pakować,
                                                      nalegać,
                                                                     błaznować,
                                                                                       a trzeba je dawać.”


VIII

1)  „Nawet w problemach gwiżdże skaut”
     – Tak Robert Baden-Powell rzekł.
     Pamiętaj o tym, gdy na aut
     Ucieknie twego życia bieg.


Ref.  Gwiżdż, gwiżdż śmiało na problemy,
         Garść humoru włóż w kieszeń co dnia,
         Poradzisz sobie – oboje to wiemy,
         Więc uśmiechaj się, ile się da!


2) Gdy otoczymy ogień w krąg,
    Nocą harcerski zabrzmi śpiew,
    Popłyną baśnie starych ksiąg,
    Wszystko złe zniknie pośród drzew.

3) Bo każdy, kto harcerzem jest,
    (W tym właśnie sęk i główny wic)
    Ma moc zmian świata – prosty gest:
    Uśmiech, co nie kosztuje nic.


IX

     Ping
            Brzdęk
                        Brzęczy kasa.
A gdzieś tam harcerze siedzą po lasach,
W terenie robią grę.

     Jęk
         Ach!
               (Dla dorosłych ludzi dźwięki nieodpowiednie)
                        Na giełdzie krach.
A gdzieś tam harcerze w miłych snach
Na ciszy poobiedniej.

            – –
                        Światowy kryzys.
A gdzieś tam harcerz mówi „o, Dżizys…”
      I, zmuszony okolicznościami,
            Idzie pakować siatki
                  Z zakupami.


X

Pewien harcerz spod Warszawy,
Znudzony już przez zabawy,
Zmienić chciał front harcowania,
Więc się zabrał za badania.
Wzbudzał respekt i uznanie,
Lecz gdy postawił pytanie
„Czy ma coś z harcerza żul?”,
Każdy przestał mu dowierzać.
„Może to harcerz old-school?” –
Rzekł, bo dojrzeć chciał harcerza.
Poszedł na zwiad terenowy,
Gdzie zatonąłby w pomysłach.
By nie zgubić myśli z głowy,
Siadł nad brzegiem rzeki Wisła,
Pisał zwięźle, bez ogródek,
Czasem drapiąc się w podbródek:

Tramp, włóczęgą miejskim zwany,
Za harcerza być nie może,
Mimo podobieństw, uznany.
Choć też spędza czas na dworze,
Choć wyglądem przypomina
Tłum harcerzy po biwaku
I pogodna jego mina,
Pomimo dobytku braku.
Żul alkoholem się raczy,
Papierosy chętnie pali,
Czego sobie nie wybaczy
Harcerz z wolą jak ze stali
I z podejściem rozsądkowym…

Zakończył badacz wpół zdania.
Próżno szukał wniosków nowych,
Wrócił więc do harcowania.
Już harcerza spod Warszawy
Nie nudziły harc-zabawy.


                                      6.03.2010 r.

poniedziałek, 13 października 2014

O genezie zła

"Mówiąc o ferowaniu wyroków, pamiętajmy, że człowiek może być dobry tylko dzięki drugiemu człowiekowi, który potrafi w nim odnaleźć lub potwierdzić określone wartości. Wielu ludziom tak ułożyły się losy, że w swoim otoczeniu nie mają nikogo, kto mógłby ich pochwalić, docenić. Istnieją środowiska czy rodziny, które całymi latami potrafią kogoś - niekiedy bardzo młodego, czasami nawet małe dziecko - poniżać, traktować w okrutny sposób. W takim człowieku rodzi się gorycz, bunt, protest przeciwko całemu światu. W końcu puszczają wszelkie hamulce: niech tam, jeśli jestem taki zły, to do końca... Komuś takiemu wystarczy byle pretekst i narzędzie, którym się posłuży do dokonania zbrodni: siekiera, nóż, karabin. Na pewno zrobi z niego użytek, bo czuje się przepełniony złem, które go spotkało. Życie - tak jego własne, jak cudze - nie ma dla niego żadnej wartości."
ks. Józef Tischner w Wokół Biblii