Wracałem dziś rozkopaną brudną ulicą po długim i żmudnym dniu zajęć. Było szaro, zbierało się na deszcz. Pośród takiej aury, snując za sobą wielki tobół myśli, zmierzałem do domu po zasłużony odpoczynek.
Wówczas dostrzegłem idących z naprzeciwka dwoje młodych ludzi, wyróżniających się z burej masy zasępionej gawiedzi: kolorowo ubranych, radosnych, rozprawiających o czymś żywo. Widząc taką parę, mimowolnie uśmiechnąłem się.
Po czym pomyślałem: do jasnej cholery - to przecież takie proste! Jeśli chcę, aby ludzie się uśmiechali, sam muszę się do nich uśmiechać, aby mój widok, podobnie jak widok napotkanych przeze mnie dwojga ludzi, tworzył wyłom we wszechogarniającej szarości ducha.
Spróbuję przekuć tezę na praktykę, niemniej jednak zachęcam do eksperymentowania z uśmiechem we własnym zakresie :)
"Gdybyś myślał, że jesteś szczęśliwy, byłbyś nim." - Voltaire
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz